2016-03-01
EuroPolityczność
W medialnej dyskusji o UE zaznaczają się, m. in., następujące trzy powiązane między sobą nurty: (1) analiza funkcjonowania UE oraz postulaty naprawcze i przez to sprzyjające dalszemu jej rozwojowi, (2) rozważania o celu integracji międzypaństwowej i postulaty zmiany obecnej regulacji; (3) prognozy upadku UE i kwestionowanie samej integracji międzypaństwowej, promujące modele stref wpływów wielkich mocarstw oraz suwerenności pojmowanej jako zasada samotnego funkcjonowania państwa narodowego, wykluczającego wspólnotowe, integracyjne określanie i urzeczywistnianie celów strategicznych. Mocny jest katastroficzny ton w tej medialnej dyskusji, także w Polsce. Przyszły historyk systematycznie ukaże wielorakie tego źródła, może nawet antyunijne interesy z niektórymi związane.
W europejskim dyskursie naukowym przeważa jednak podejście analityczne, krytyczne (tzn. oparte na poprawnie zdefiniowanych kryteriach), połączone z rozpatrywaniem opcji ekstrapolacyjnych. W niniejszej notatce chciałbym po raz kolejny tak właśnie prognozować – i przy założeniu stale pozytywnej korelacji racjonalnego gospodarowania z polityczną integracją; chciałbym się zastanawiać, jak polityczność może przełożyć się na instytucjonalność.
Polityczność jest trwałą i urzeczywistnianą zdolnością ludzi do społecznej samoorganizacji. Jej najwyższym obecnie wyrazem organizacyjnym-instytucjonalnym jest demokratyczne państwo praworządne, oparte na fundamencie polityczno-narodowym, własności prywatnej i podstawowych wolnościach. Istnieją państwa unitarne i (kon)federalne. Liczebnie przeważają państwa unitarne, lecz znamy też ok. 50 państw federalnych. Konfederacja jest państwowym związkiem państw suwerennych. Federacja jest państwem z suwerennością wyłączną, złożonym z niesuwerennych, ale względnie samorządnych członów federacji (stany w USA, stany w Indiach, landy w RFN, prowincje w Argentynie itp.).
Logika europejskiej integracji międzypaństwowej prowadzi w stronę konfederacji. UE już teraz ma zaczątki funkcji konfederalnych. Proces integracji trwa jednak nadal, choć oczywiście nie da się go zilustrować wykresem funkcji liniowej; występują wzloty, pojawiają się i kryzysy. To nieuniknione. Dobrowolna, suwerennie prowadzona integracja międzypaństwowa na taką skalę to przecież proces twórczy, bezprecedensowy, nieprosty. Jesteśmy pionierami ukazującymi światu nowy model głębokiego współdziałania zapewniającego pokój i rozwój, budząc tym już nie tylko zainteresowanie, wywołując też próby naśladownictwa.
Logika integracji pozwala dostrzec możliwości jeszcze głębszego współdziałania. Oto jeden z takich pomysłów: Eurokonfederacja byłaby traktatowym (konstytucyjnym) związkiem państw, którego Eurorada Ministrów prowadziłaby politykę obronną (Eurokonfederacja członkiem NATO w miejsce obecnych państw czlonkowskich UE), politykę zagraniczną (Eurokonfederacja członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i pozostałych organizacji międzyrządowych) i finansową (eurowaluta, eurobank centralny, eurozwiązek banków, system europodatków i norm budżetowo-kredytowych państw członkowskich) oraz kierowałaby euroadministracją.
Eurorada Ministrów mogłaby się składać z trzech euroministrów, powoływanych przez rządy państw członkowskich (jeden rząd – jeden eurominister, w alfabetycznej kolejności państw) na 3-letnie kadencje w systemie corocznej wymiany jednego ministra (bez powtarzalności personalnej). Euroradzie przewodniczyłby i ją reprezentował członek mający w danym roku pierwszeństwo wynikające z powołania. Taki system osiąga regularność po dwóch latach.
Europarlament składałby się z posłów delegowanych proporcjonalnie do liczby ludności przez parlamenty krajowe. Stanowiłby prawa w zakresie traktatowym (konstytucyjnym), sprawowałby kontrolę nad działalnością Eurorady Ministrów, a spośród kandydatów przedstawianych przez parlamenty krajowe wybierałby też sędziów Eurotrybunału Sprawiedliwości (m.in. z Izbą Konstytucyjną) i administracyjnych Eurokontrolerów.
Dotychczasowa praktyka poszerza warunki rozkwitania kultur narodowych, regionalnych, lokalnych, artystycznych, zawodowych. To jest tendencja trwała.
Obywatel państwa związkowego byłby zarazem obywatelem Eurokonfederacji, co potwierdzałby dowód tożsamości będący zarazem paszportem na potrzeby ruchu poza Eurokonfederacją.
Niejeden obywatel w państwie członkowskim UE może się jednak obawiać głębszej integracji, jako czegoś niepewnego, wymagającego większej aktywności, trudniejszego, kwestionującego jego i jej tożsamości indywidualne, narodowe, regionalne, itd. I tutaj dotykamy istoty samoorganizacji politycznej. Nie wystarczą bowiem pomysły w rodzaju wyżej zarysowanej konfederacji. Takich projektów jest wprawdzie niemało, lecz zwolenników takich rozwiązań jest pośród dobrych 350 mln pełnoletnich mieszkańców państw UE niewielu. Nasza polityczność zbiorowa, europolityczność, zaspokajana jest w skali masowej na narodowo-państwowym poziomie organizacji, która uwzględnia zresztą bardzo szeroko zakrojone współdziałanie międzyrządowe i – stale jeszcze dość wąsko zakrojone – współdziałanie wspólnotowe. Dobroczynne skutki integracyjnego współdziałania, w tym rosnąca świadomość konieczności rozbudowania struktury ograniczającej przesłanki kryzysów w UE, podwyższającej sprawność wspólnoty i działającej na rzecz sprawiedliwości społecznej, jak również pogłębiająca się współpraca gospodarczo-militarna z USA, zachęcają do dalszej integracji, lecz skłaniają też do niej negatywne bodźce zewnętrzne: napór ludności ze Wschodu i Południa, coraz trudniejsza rywalizacja na światowym rynku inwestycji i handlu, narastanie napięć strukturalnych w euroazjatyckiej Federacji Rosyjskiej i wynikającej z tego agresywności tego biregionalnego mocarstwa, terrrorystyczna reakcja na społeczną niewydolność autokratycznie rządzonych państw oraz wszelkiego rodzaju nierówności – także światosystemowe.
Racjonalistyczna, zgodna z naszą moralnością czyli europejskimi wartościami, wizja rozwoju zakładałaby, że bilans procesów wewnątrzunijnych i oddziaływań zewnętrznych wpłynie na naszą świadomość, wzbogaci naszą tożsamość, rozwinie polityczność, zaowocuje twórczym przerastaniem naszych historycznie zrozumiałych nacjonalizmów we wszechstronnie rozbudowane i kooperaktywne formy ekspresji kulturowej w UE, pobudzi działania instytucjonalizujące naszą wspólnotę na poziomie wyższym od obecnego. Wtedy też te wstępne pomysły konfederacyjne oraz bardziej zaawansowane projekty im podobne nabiorą większego znaczenia jako składnik poszukiwania adekwatnej formy samoorganizacji, wyraz naszej polityczności, europolityczności.