2014-04-25

Terrorystyczna twórczość?

W ciągu ostatniego półwiecza doświadczyliśmy dwóch apogeów dyskusji o terroryzmie, a teraz dochodzi trzecie.

Atak na nowojorski Trade Center (2001 r.) i oświadczenie prezydenta USA, deklarującego „wojnę z terrorem”, przyczyniły się do dyskusji o tym, czy samoobrona przed terrorystami może przybrać prawnie uzasadnioną formę (a) ataku na państwo, w którym rzeczywiście czy prawdopodobnie znajduje się broń masowego rażenia lub przebywają prawdziwi czy wyobrażeni zwierzchnicy sprawców zamachów terrorystycznych, (b) torturowania podejrzanych o popełnienie czynów terrorystycznych w celu wydobycia zeznań w śledztwie, (c) bezterminowego więzienia podejrzanych, pozbawionych pomocy prawnej i bez wyroku sądowego.  

Wcześniej, w latach sześćdziesiątych-siedemdziesiątych ubiegłego wieku wojskowo-policyjne dyktatury w Ameryce Łacińskiej zwalczały przy pomocy USA opór zbrojny (guerrilla), kwalifikując partyzantów jako agentów komunistycznych i terrorystów. Niektóre ruchy zbrojne, rzeczywiście, odrzucały kapitalizm zależny (niedorozwój) i dążyły nie tyle do demokracji, co do wprowadzenia socjalizmu, choć nie sowieckiego, zajmując też krytyczną postawę wobec tamtejszych partii komunistycznych. Ale nawet socjaldemokratyczne postawy były przez dyktatury traktowane  – rzecz jasna – jako przejaw sowieckiej agentury. Propagandowa i dywersyjna polityka kubańska wobec rządów państw Trzeciego Świata („Tricontinental”, desant Che Guevary w Boliwii itp.) takie operowanie oskarżeniami o sowiecką penetrację dyktaturze ułatwiała, choć dla budowania oporu przeciw dyktaturom miała znaczenie drugorzędne, a ZSRR akurat takiej polityki kubańskiej nie aprobował.   

Za nieporozumieniami terminologicznymi zawsze kryją się głębsze. Mniejsze znaczenie miał spór o definicję terroru. Ja uważałem polityczny (!) terroryzm za naruszenie państwowego monopolu stosowania przemocy w celu wywołania politycznego skutku, przez partyzantów uważanego za korzystny – i tego rodzaju działalność zmierzającą do obalenia dyktatury w latynoamerykańskim państwie oceniałem pozytywnie. Oczywiście, pojawił się wtedy także termin „terroryzm państwowy”, jako określenie zbrodniczej metody działania dyktatury. I to stworzyło ważniejszy nurt dyskursu. Takie jednak pojmowanie tego terminu zawsze wydawało mi się uproszczeniem, ponieważ łączono to z dyktaturą jako taką i skutkami jej działania, bez wnikania w sposoby jej funkcjonowania. Tymczasem terror państwowy wyraża się w tym – jak nadal twierdzę – że dyktatorska grupa rządząca wykorzystuje konflikt społeczny i wszechstronnie wspiera (finansowo, sprzętowo, kadrowo), a nawet buduje, a przynajmniej współbuduje – formalnie poza aparatem państwa - grupy obywateli zwalczających wszelką opozycję, zarówno lewicową (nie tylko lewicowych partyzantów), jak i liberalno-demokratyczną, popiera grupy zwalczające antydyktatorską opozycję zbrojnie i bestialsko. Dyktatura stwarza jednak w ten sposób pozory politycznej bezstronności: Partyzanci walczą zbrojnie, niestety, napadają na nas, ministrów wojskowych i policjantów, więc prawomyślni obywatele też muszą walczyć zbrojnie, niestety, żeby pokonać tych partyzantów, tę obcą penetrację; ci obywatele tworzą spontanicznie ruch społeczny, który patriotycznie umacnia nasze państwo i broni naszej zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej.

To nie brutalność aparatu wojskowo-policyjnego jest terroryzmem państwowym, ona jest zaledwie pewnym przejawem funkcjonowania zbrodniczego państwa autokratycznego, terroryzującego obywateli. Terroryzmem państwowym zaś jest rządowe stosowanie metod terrorystycznych pod pozorem lub przy pomocy ruchu społecznego. To jest terroryzm polityczny (!), ponieważ dyktatorzy w celu politycznym łamią formalnie obowiązującą konstytucję  z jej skądinąd uzasadnioną normą państwowego monopolu przemocy, a te organizacje prodyktatorskie także ten monopol łamią, ale co więcej, to jest terroryzm państwowy (!), ponieważ państwo (dyktatura) bardzo skutecznie współorganizuje, zaopatruje i ochrania taką „obywatelską” i „spontaniczną” działalność.

Warto pod tym kątem spojrzeć teraz – i to jest najbardziej aktualny nurt dyskusji o terroryzmie - na tych obywateli euroazjatyckiego mocarstwa w mundurach ze sklepu oraz na ich sojuszników bez żadnych mundurów, ale za to przez ten sam sklep ubranych w charakterystyczne karabiny, którzy razem i „spontanicznie” wyrywają części terytorium państwa ukraińskiego, region po regionie, w celu dokonania aneksji tych regionów przez wymienione mocarstwo. Czy to nie twórcze zastosowanie metody terroryzmu państwowego? 

Korzystając z tej witryny wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, które usprawniają jej działanie.

© Ryszard Stemplowski